Każdy pierwszak zna ten ból, kiedy starsi
uczniowie zdają sobie sprawę z tego, że kocenie to jednak fajna zabawa. Przez
pierwszy miesiąc jest to nawet zabawne, widuje się czasem chłopców z twarzami
wymalowanymi mazakami, a gdy przechodzisz obok, wołają cię jak kotka.
Byłam jedną z tych, która zwykle nie
zwracała na to uwagi. Koledzy z mojej klasy oburzali się, twierdząc, że to
niepoważne, bo w końcu pasowanie na ucznia przeszli pierwszego września i w
tamtym momencie wszystko powinno się zakończyć, nim jeszcze się zaczęło. Moim
zdaniem nawet cała ta szopka wyglądała bardzo zabawnie.
Był początek grudnia, może trzeci, kiedy
szłam na zajęcia wychowania fizycznego i usłyszałam za sobą kici-kici,
rudy kotku. Być może udzieliła mi się świąteczna atmosfera, ale postanowiłam
się zatrzymać, odwrócić ku kilku chłopcom ze starszych klas i przeciągle
miauknąć. Potem jak gdyby nigdy nic się odwróciłam i ruszyłam do szatni.
Nie spodziewałam się, że ta jedna
sytuacja wywróci moje życie do góry nogami.
Profesroka od wfu postanowiła zrobić nam
wycisk i pół lekcji biegałyśmy wokół toru przeszkód, by drugą połowę ćwiczyć
przewroty w przód. Uważałam jej decyzję za nieprzemyślaną, gdyż dziewczyny z
mojej grupy ledwie żyły.
Kiedy szłam po schodach, zaczął się mój
koszmar. Znowu usłyszałam kici-kici, ale tym razem się nie zatrzymałam;
szłam dalej z myślą, że nie jest to skierowane do mnie. Grubo się jednak
myliłam.
Kiedy usiadłam na ławce przed klasą
języka polskiego, usłyszałam wołanie tuż przed sobą. Podniosłam wzrok i w
tamtej chwili niemal się załamałam.
Przede mną stała najczarniejsza owca
naszej szkoły, niejaki Serafin Gliński i uśmiechała się szeroko, pokazując
chyba wszystkie ząbki. Dobrze wiedziałam, że jedna z tych trójek jest sztuczna,
bo podczas ostatniej bójki za mocno oberwał w szczękę.
W półmroku korytarza jego oczy wydawały
się czarne, a szczupła twarz z mocno zarysowaną brodą i kośćmi policzkowymi
wydawała się straszniejsza niż w pełnym słońcu.
— Cześć, kotku — przywitał się, niby
szarmancko, ale od razu zmarszczyłam brwi, czując kłopoty.
— Słucham?
Przysiadł się obok, a oczy wszystkich
dziewcząt wokół zwróciły się ku mnie z nienawiścią. Jeszcze tego mi brakowało.
— Jak masz na imię? — zapytał,
przysuwając się stanowczo za blisko. Jego udo stykało się z moim.
Trzy lata liceum miały mi minąć
normalnie, bez większych wybryków czy przeszkód. Miałam się zakochać, przeżyć
romantyczną miłość swojego życia, całować się w deszczu przy blasku księżyca i
wzdychać po nocach, rozpamiętując dotyk tego jedynego. Wszystko aż do tego
momentu szło po mojej myśli – oceny miałam nienaganne, a Adam z technikum,
który przychodził do naszej profesorki w sprawach związanych z kołem
teatralnym, rzucał mi czasami „hej".
Nasza szkoła była podzielona na liceum i
technikum, ale wszystkie lekcje odbywały się w jednym, dość dużym budynku,
dlatego też wszyscy uczniowie się mieszali. Miałam więcej znajomych wśród
uczniów technikum niż liceum, sama jednak wybrałam profil lingwistyczny.
Teraz jednak niemal czułam zapach
nadchodzących kłopotów, chociaż mogłabym przysiąc, że w pierwszej chwili odór
ten przywiódł mi na myśl perfumy Serafina.
— Czego chcesz? — rzuciłam niegrzecznie,
sięgając po wodę do plecaka.
— Żebyś mi miauczała całą noc — wypalił,
a ja prawie oplułam się piciem.
— Przepraszam, co?! — Spojrzałam na niego
jak na zboczonego szaleńca, pragnąc uciec jak najdalej stąd.
— Ej, tylko się mnie nie bój — powiedział
już nieco normalniejszym tonem, jednak wcale nie polepszyło to jego sytuacji. —
Po prostu odpowiedziałaś na moje kici-kici. Nikt jeszcze tego nie zrobił.
— Pewnie wszystkie niewinne panienki
odstraszasz wygłodniałym wzrokiem. — Bałam się drugi raz przykładać butelkę do
ust, czekając na jakiś kolejny marny tekst na podryw.
— Naprawdę mam wygłodniały wzrok? —
Przewróciłam oczami. — Jesteś interesująca.
— Ta, na pewno, a mój chomik podbije
kiedyś Europę. — Podniosłam się z zamiarem pójścia na inną ławkę.
— Nazwałaś go Hitlerem?
— Hitler to mój kot.
Tym razem nie żartowałam. Naprawdę miałam
kota o imieniu Hitler, zawdzięczał to swojemu niecodziennemu umaszczeniu.
— Ej, poczekaj! — Serafin nie zamierzał
odpuszczać i szedł za mną krok w krok. — Zdradź mi swoje imię, to się odczepię.
— Melania, a teraz daj mi spokój.
Rzeczywiście, zniknął szybciej, niż się
tego spodziewałam. Odetchnęłam z ulgą, mając nadzieję, że już nigdy nie będę
musiała z nim rozmawiać, że dał sobie spokój. Jakże bardzo się pomyliłam.
***
W domu byłam przed godziną piętnastą.
Tata gotował coś w kuchni, a mama jak zawsze siedziała w swoim biurze, zajmując
się kolejnymi papierami bogatych ludzi. Właśnie dlatego zrezygnowałam z
ekonomii – liczenie pieniędzy dla pieniędzy niespecjalnie mnie pociągało.
— Cześć, tato, co na obiad? —
Wparadowałam do kuchni, rzucając plecak w kąt. Od razu skierowałam się do
lodówki.
— Bigos — odpowiedział, wymachując nożem,
którym właśnie kroił kiełbasę.
— Fu — skomentowałam, wyciągając
waniliowy jogurt.
— Ale z młodej kapusty.
— A, to chyba że. Zawołaj mnie, jak
będzie gotowe.
Antka jeszcze nie było, więc miałam
jakieś pół godziny świętego spokoju. W pokoju rozsiadłam się na łóżku i
odpaliłam laptopa, telefon zostawiając... gdzieś. Już nawet nie pamiętałam
gdzie.
Facebook powitał mnie jak co dnia kilkoma
powiadomieniami, wiadomościami i zaproszeniem do znajomych. Prawie uderzyłam
głową o klawiaturę, patrząc na to, kto raczył się ze mną zaznajomić.
Tak, dokładnie, Serafin Gliński, który
wysłał mi również kilka wiadomości. Bez myślenia w nie kliknęłam i zaczęłam
czytać, co to pan Czarna Owca ma do powiedzenia.
Cześć Mela! Dodasz mnie do znaj?
Czekam aż odczytasz. :))))
Co lubisz robić w wolnym czasie?
Lubisz koty?
Pokażesz mi zdjęcie Hitlera?
A twój chomik jak się wabi?
Wyłączyłam facebooka szybciej niż
kiedykolwiek wcześniej. Dlaczego nie przyszło mi to do głowy?! Niby na co
innego miałoby mu być potrzebne moje imię? Boże, dlaczego czasami jestem taka
głupia?
Nie wytrzymałam jednak i znowu odpaliłam fejsa.
Wyglądało na to, że Serafin cały czas gapił się w ekran telefonu lub monitor,
bo przyszła kolejna wiadomość.
Widzę, że wyświetliłaś. Dlaczego nie
odpisujesz? :cccc
Wysłałam mu zdjęcie Hitlera. Adolfa
Hitlera, ma się rozumieć, a nie mojego kota.
Świetny jest. Pewnie macha nóżką, jak go
głaszczesz po wąsikach, co? C:
Autentycznie parsknęłam śmiechem. Może
Serafin nie był taki, jakim go malowano? Jednak nie chciałam w to wierzyć po
tym, jak na własne oczy widziałam bójkę, w której brał udział. Zresztą, nie
pasował do grona moich spokojnych i ułożonych przyjaciół. Miał złą reputację,
mówiło się, że sypiał z połową dziewczyn w szkole. Niespecjalnie chciałam
zaprzyjaźniać się z kimś takim.
To co, zaakceptujesz zaproszenie?
Wahałam się. Naprawdę nie chciałam
wdepnąć w jakieś kłopoty. Moje życie miało być spokojne, harmonijne, bez tarć
czy niepokoi.
Ale mimo to zaakceptowałam to cholerne
zaproszenie, wywołując tym samym wysyp kolejnych wiadomości.
Postanowiłam
napisać schematyczny romans, który wyjdzie ze schematu. Tak. Zobaczymy, co z
tego wyjdzie. c:
Hej,
OdpowiedzUsuńzaczynając od początku. Pierwsze zdanie dla mnie jest trochę bez sensu. Pierwszaki znają ból, bo starsi uczniowie sobie coś uświadamiają? Nie do końca rozumiem co chciałaś przekazać, więc trudno jest mi to poprawić. :P
"Był początek grudnia, może trzeci" -> domyślam się, że chodzi o trzeci grudnia. Ale jeśli piszesz początek grudnia to 3 grudnia także się do tego zalicza.
" Grubo się jednak myliłam" - > jednak grubo się myliłam. błąd stylistyczny.
" [...]niejaki Serafin Gliński i uśmiechała się szeroko[...] " -> skoro przedstawiłaś tożsamość naszej najczarniejszej owcy to już odmieniaj czasowniki w rodzaju męskim.
Serafin pyta o imię naszej bohaterki. Nie rozumiem też jej nagłej refleksji,że wszystko szło w porządku, aż do teraz. Chyba, że jedno tyknięcie udem zawaliło jej cały świat.. Chyba wszyscy wiemy jak to bywa w realnym życiu, ktoś się przyczepi, ale jeśli będzie się tę osobę ignorować to prędzej czy później się odczepi. :P No ale może jeszcze w kolejnych rozdziałach wybronisz Melanie, bo póki co nie podoba mi się jej postawa. Chce tego i tamtego, ma marzenia, a postępuje jak postępuje.
"telefon zostawiając... gdzieś. Już nawet nie pamiętałam gdzie." -> to gdzieś mogłaś pominąć. Jak dla mnie brzmiałoby o wiele lepiej.
"Autentycznie parsknęłam śmiechem" -> zazdroszczę jej,że autentycznie parsknęła śmiechem;)) fajnie ma!
Powiem Ci, że to nie są wszystkie błędy. :P Interpunkcja bardzo kuleje. Często tworzysz zbyt długie zdania, a potem wychodzi nie wiadomo co. Proponuje czasem szybciej postawić kropkę. Wtedy wszystko będzie miało większy sens oraz nie będzie problemów z przecinkami. Jesteśmy tylko ludźmi, każdy z nas popełnia błędy. Mam nadzieję, że się nie obrazisz za to, że Ci je tutaj wytknęłam. ;)
Nie wiem jeszcze czy pozostanę na Twoim blogu. Średnio lubię romanse. Jak dla mnie muszą one mieć to COŚ, aby przyciągały czytelników. Póki co zaczyna się trochę za bardzo stereotypowo. No ale zobaczymy za parę rozdziałów co z tego wyjdzie. Życzę weny. ;)
Co do pierwszego zdania -> znają ból, który towarzyszy im w momencie, kiedy starsi uczniowie uświadamiają sobie, że kocenie jest okay.
UsuńChcialam zwrócić dokładnie uwagę na istotę początku grudnia, bo dla niektórych początkiem może być nawet i 10.
Nie chodzi o dotknięcie udem. Jej świat się zawalił w momoencie, kiedy Serafin zdał sobie sprawę z jej istnienia.
Czasami robimy coś, o co jesteśmy proszeni, byle by mieć spokój. Właśnie tak zrobiła Melania.
Słowo "autentycznie" odnosi się do tego, że NAPRAWDĘ, PRAWDZIWIE parsknęła śmiechem. Że nie był to śmiech wymuszony.
Ekhm. Jeżeli moja interpunkcja kuleje, to proszę o wskazanie mi tych błędów, bo kiedy czytałam rozdział po raz kolejny, znalazlam może jeden zjedzony przecinek? Interpunkcja jest moim konikiem i jestem pewna, że błędów w interpunkcji zbyt wielu nie mam.
Długie zdania nadają płynności, a ja je po prostu uwielbiam, właśnie w nich mam pole do popisu odnośnie mojej interpunkcji.
Dziękuję za obszerny komentarz! C:
„— Naprawdę mam wygłodniały wzrok? — Przewróciłam oczami. — Jesteś interesująca”. — Tutaj niepoprawnie przeprowadziłaś dialog (jakkolwiek mogę to powiedzieć, bo mózg mi wyleciał i nie mam innego, dobrego określenia). To Melania przewróciła oczami, a Serafin mówił. Kiedy osoba 1 coś mówi, to po tym nie wstawiamy czegoś określającego osobę 2. Powinno więc być:
OdpowiedzUsuń„— Naprawdę mam wygłodniały wzrok?
Przewróciłam oczami.
— Jesteś interesująca”.
Nie jestem mistrzem wykrywania błędów, tak jak koleżanka z góry (to nijak ma się do obrażania, ten mistrz, czy coś), więc to jedyne co zauważyłam.
Wpadłam do ciebie ze względu na tematykę (poza tym zaliczasz się do moich wymagań, ale to już wiemy. XD) i wychodzenie ze schematu. Lubię to. A czytając twojego #badboya wiem już, że to nie jest na serio. Własnie. Za każdym razem zastanawiam się jakim cudem te wszystkie schematyczne opka mają tylu czytelników. To troszeńkę mnie przeraża.
Skoro już wiemy, ze mi się treść podoba, mogę też powiedzieć, że i zwiastun jest fajny. Po nim stwierdzam, że nudzić się raczej nie będziemy. Dlatego życzę ci mnóstwo weny. Spadam potańczyć do George'a Michaela (nie komentujmy moich zajęć i hobby, one zawsze były dziwne).
Ano, w tym dialogu rzeczyeiscie coś nie grało! C:
Usuń#badboya zaczęłam pisać głównie po to, żeby wyjść ze schematu niegrzecznego chłopca zmieniającego się w potulnego baranka pod wpływem miłości. U Serafina tej miłości tak naprawdę nie ma, jest jedynie pożądanie. I owszem, odzew na schematy jest ogromny.
Dzięki za komentarz! ^^
„Profesroka” – to celowe czy przypadkowe? Pytam, bo nie wiem czy nie chciałaś w ten sposób pokazać, jak uczniowie nazywają tą panią od wfu;D
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle to cześć ;) Twój nick skądś kojarzę, więc bardzo możliwe, że czytałam już z doskoku coś Twojego, ale… nie pamiętam. W każdym razie trafiłam tutaj , po dość charakterystycznym opisie opowiadania. Ciekawa byłam o co chodzi z tym miauczeniem i jak można na ten temat opisać opowiadanie xD Chyba powoli rozumiem.
Ale od początku. Podoba mi się sposób w jaki piszesz – dojrzale, przemyślanie. Po tym rozdziale jestem pewna, że nie jest to Twój pierwszy blog, bo tekst jest naprawdę dopracowany i to czuć. Historia na razie wydaje mi się wręcz komiczna, ale mam wrażenie, że tak nie będzie zawsze. Dziewczyna pragnie spokoju, a zawiera znajomość z jakimś czubkiem;D No bo serio, on zachowuje się jak ktoś niespełna rozumu… Woła na dziewczynę kici kici, a gdy odpowiada, to zaczyna ją nagabywać. On chyba rzeczywiście ma jakiegoś fioła na punkcie kotków, nie wiem, albo to jakaś gra z jego strony. W każdym razie ja na miejscu bohaterki to zaczęłabym się go bać… To nie jest normalne, żeby tak kogoś nagabywać wiadomościami. Ciekawi mnie, kim jest ten chłopak i o co naprawdę mu chodzi;D
A w ogóle to wielki plus dla Ciebie za oryginalność. Z takim tematem się jeszcze nie spotkałam xD
Pozdrawiam!
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
Twoją nazwę bloga też skądś kojarzę i to nie dlatego, że rzucam spamem na prawo i lewo. xd
UsuńBloguję od praktycznie sześciu lat, także mam w tym nieco doświadczenia. ^^
Serafin to dość indywidualna jednostka i mogę Cię zapewnić, że jego upodobania są naprawdę ukierunkowane na spełnienie fantazji seksualnych. C:
Dziękuję za miłe słowa i komentarz! C:
Brzydko zacznę, bo od wskazania błędów, a raczej powtórzeń
OdpowiedzUsuń"...sama JEDNAK wybrałam profil lingwistyczny."
"Teraz JEDNAK (myślę, że tutaj słowo - jednak jest zbędne) niemal czułam zapach nadchodzących kłopotów, chociaż mogłabym przysiąc, że w pierwszej chwili odór ten przywiódł mi na myśl perfumy Serafina."
"DLACZEGO nie przyszło mi to do głowy?! Niby na co innego miałoby mu być potrzebne moje imię? Boże, DLACZEGO czasami jestem taka głupia?" - następne powtórzenie, w dodatku znajdujące się niemal jedno po drugim zdaniu.
"Nie wytrzymałam JEDNAK i znowu odpaliłam fejsa."
i za kilka chwil znowu;
" Jednak nie chciałam..."
Ja też mam problem z niektórymi powtórzeniami, zwłaszcza - jednak. Ale pracuję nad tym.
Przechodząc dalej... schematyczny romans w dodatku z nastolatkami. Nie czytam takich, właściwie ostatnio śledziłam jeden dawno temu. Twoje mi się spodobało, ładnie prowadzisz akcję. Piszesz przyjemnie, niczego nie wymuszasz na czytelniku, przedstawiasz historię.Niewiele powiem o bohaterach, ponieważ to pierwszy rozdział. Z racji, że lubię postacie męskie w typie - bad boy, poczułam sympatię względem Serafina. Oboje są różnią i każde z nich ma możliwość dać coś drugiemu. Ładnie poprowadziłaś dialog między nimi. Cieszę się, że akcja rozgrywa się w Polsce. Pytanie, w jakim mieście?